2016-05-10 16:29:10
Tym razem moje zmagania wyrażone są w innej jednostce - zamiast z dystansem, zmagam się z czasem, zamiast do 42 kilometra zmierzam do 42 tygodnia. A te jak podczas maratonu...są lepsze, gorsze, łatwiejsze i te bardziej pod górkę. I tak jak w maratonie na początek było dużo nadziei i optymizmu ale i obaw czy dam radę, jak to będzie, czy dotrwam do końca w dobrej formie, potem przyszła moc, radość, na koniec ogromne zmęczenie połączone z niecierpliwym oczekiwaniem i euforią, dumą, że już... już prawie się udało, że meta już tuż, tuż... 39 kilometr...ekhm....tydzień! Już niedaleko!
...
czytaj więcej »