Napoli Running, Półmaraton w Neapolu :)

2020-02-24 11:44:30, komentarzy: 0

Life is better when you run... tak przeczytałam na koszulce kogoś kto biegł przede mną no i powiedzcie czy to nie prawda?

Uwielbiam te nasze biegowe wyjazdy, zawsze jest pretekst żeby zobaczyć kawałek świata i zrobić coś fajnego. Muszę też powiedzieć, że naprawdę nie doceniamy własnego kraju. Pod wieloma względami. Skupiając się na sferze biegowej uważam, że Polacy naprawdę potrafią organizować biegi. I, że mamy w naszym kraju naprawdę mnóstwo fantastycznych imprez biegowych - ze świetnym zapleczem, dobrą organizacją, extra atmosferą...Aha ale o Neapolu miałam pisać!

 

Półmaraton w Neapolu to impreza dedykowana 7.000 biegaczy. Spora ilość!  Za pakiety zapłacililśmy po 30 EUR.

Wylatujemy ryanairem w piątkowe popołudnie z Krakowa żeby w niedzielę pobiec i w poniedziałek skoro świt wrócić do kraju. Pogoda nam dopisuje - jest słonecznie ale nie za ciepło. Pakiety można odbierać już od piątku ale ze względu na późny przylot zostawiamy sobie tę przyjemność na sobotę.

Chyba pierwszy raz biegniemy półmaraton w lutym. Małe oszustwo bo czy tak wygląda luty?

 

 

Na pocieszenie napiszę, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda a i ta pogoda to bardziej do zdjęć niż do chodzenia. Jest słonecznie ale jednak zimno przy całodniowym chodzeniu doskwiera. Neapol jest trzecim co do wielkości miastem we Włoszech i choć ma wiele pięknych miejsc do zaoferowania, ładne centro storico, piękne kościoły, wspaniałe widoki z Wezuwiuszem w tle, to jednocześnie jest miastem tłocznym, przepełnionym samochodami i mega brudnym. Śmieci walające się po ulicach, psie kupy na chodnikach, bezdomni koczujący w okolicach głównego dworca... nie da się tego nie zauważyć nawet przy dwudniowym pobycie.

 

Wracając na Półmaraton. Dobrze przygotowane zaplecze jeśli chodzi o odbiór pakietów, przebieralnie, masaże, depozyt. W sobotni wieczór zero kolejek. Trochę mało kibelków jak na 7000 ludzi. Na trasie trzy punkty odżywcze - dwa z samą wodą i izotonikami w okolicach 6 i 10 km, na 15 km dodatkowo banany. Punkty nie oznaczone - gdzie woda, gdzie izo i bardzo krótkie. Wolontariusze nie wyrabiają z nalewaniem, generalnie bałagan. Na całej trasie widziałam tylko dwa toi toi-e i choć miałam ochotę skorzystać wolałam biec dalej niż stać w kolejce. Gapiów na trasie sporo ale żywiołowego dopingu już nie tyle. Punktów animacyjnych nie było poza orkiestrą w okolicach 19 km przy wylocie z tunelu. Nie chce napisać, że było nie fajnie ani wyjść na dziwną ale mając w pamięci Budapeszt, Pragę, Lizbonę, Kraków, Warszawę, Żory (!) tu nie odczułam jakiejś mega żywiołowej atmosfery - abstrahując od tego, że 7000 ludzi na trasie to atmosfera sama w sobie. Mam na myśli ten  specyficzny"festiwal", krzyki, hałasy, transparenty... nic z tych rzeczy. Włosi, tak głośni w codziennym kontakcie nie popisali się jako kibice. Mirek biegł gdzieś z tyłu a ja się trochę nudziłam. Na szczęście trasa była ładna i ciekawa widokowo - prowadziła głównie promenadą przy morzu pozwalając zobaczyć takie atrakcje jak Castel Nuovo i Castel dell'Ovo by potem skręcić w centrum miasta przez Piazza del Plebiscito. Trochę było bruku, trochę podbiegów - długich i łagodnych. Reasumując fajnie ale nie wrócę.

 

 

 

Kategorie wpisu: półmaraton
« powrót

Dodaj nowy komentarz

Wyszukiwarka

Ateny, 42 km - maraton ukończony!!!

Półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego

Półmaraton Wrocławski, jeszcze przed startem