15ty 12-Godzinny Podziemny Bieg Sztafetowy w Bochni

2019-03-11 13:01:05, komentarzy: 0

Zaskoczyliśmy samych siebie -kolejny raz znaleźliśmy się w Bochni choć po naszym występie dwa lata temu byliśmy głęboko przekonani, że to jednorazowy wyskok. Dwa lata to mnóstwo czasu a człek nie osioł - zdanie zmienia. Jednak hola hola! Nie dla nas już takie przygody - dwójka małych dzieci jakby na to nie spojrzeć stanowi pewne ograniczenie. Zwróćcie proszę uwagę, że w grę wchodzą dwie noce we wspólnym dla okolo 300 osób dormitorium 330m pod ziemią...

Nie byłabym jednak sobą...najpierw nas zgłosiłam do drużyny, potem zaczęłam się martwić co dalej. Henio swoją wizytę w Bocheńskiej kopalni zaliczył jako 10miesięczne niemowlę teraz więc miał nadejść czas Helen.  Im jednak bliżej wyjazdu tym więcej miałam wątpliwości. Mała dwa tygodnie temu skończyła pół roku. Co więcej moja forma nijak się ma do tej sprzed dwóch lat toteż przerwy wolałabym poświęcać regeneracji i odpoczynkowi nie nerwowemu kołysaniu, karmieniu i przewijaniu. Dziadkowie przekonywali, że nie straszna im dwójka. Trudno uwierzyć - mnie wykańczają ;) Henio od małego zostawał, jeździł - nie był kłopotliwy. Spał, ssał i niczego się nie bał. Helen jest inna niż brat. Helen płacze. A może już po prostu zapomniałam jak Henio był taki malutki.  Ale dziadkowie odważnie patrzą na nadchodzące wyzwanie... 

Noc przed wyjazdem jest ciężka. Helenka płacze (a jak płacze to już całą sobą) i utwierdza mnie, że zabranie jej grozi nocnym ukamienowaniem. Wyobrażam sobie lecące w naszym kierunku buty biegowe wszelkiej maści. 

Dzieci więc zostały a my wolni jak te młode wilcy, bogowie życia, wyrodni rodzice pojechaliśmy.

Dzieci przeżyły, dziadkowie też i nawet wciąż odbierają nasze telefony. My po weekendzie wyglądamy najgorzej, nie da się ukryć...

Ale! Paradoksalnie - choć padam na buzie to odpoczęłam w dziwnie pokrętny sposób.

To był wspaniały weekend i świetna biegowa przygoda. Wspaniale było spotkać się znów z ludźmi - tymi "swoimi" z drużyny ale i wszystkimi. Ten cały pobyt tam - nie tylko bieganie ale całokształt wydarzeń - od zjazdu górniczą windą po ostatnie wejście na scenę celem dekoracji i odbioru mealu to jest coś.

 

A tak w ogóle to jestem z siebie mega dumna - 15 okrążeń w nogach to też jest coś :)

 

 

 

 

« powrót

Dodaj nowy komentarz

Wyszukiwarka

Ateny, 42 km - maraton ukończony!!!

Półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego

Półmaraton Wrocławski, jeszcze przed startem