
Ostatni weekend w Krynicy obfitował w wydarzenia sportowe i dużo pozytywnej energii. Zaliczone 3 biegi (szkoda, że właśnie teraz kiedy moja biegowa forma leży na dnie) zaczynając od Nocnej 5 w piątek poprzez Życiową Dychę w sobotę i na niedzielnej Sztafecie Maratońskiej kończąc.
Na Nocną Piątkę ledwie zdążyliśmy. Mimo, że wyjeżdżaliśmy od razu po pracy i nie zatrzymywaliśmy się po drodze dojazd zajął nam ponad trzy godziny. Znaczna część zawodników już ustawiała się na linii startowej i czyniła ostatnie rozgrzewki kiedy my w pośpiechu zmierzaliśmy do punktu rejestracji zawodników i odbieraliśmy pakiety startowe. Wyszkolona przez mojego męża (praktyka czyni mistrza) ze stroju biurowego w biegowy przebrałam się w aucie. Zdążyliśmy :) Chwila, moment, w przelocie przywiązałam Ani chipa do buta i start. Bieganie po zmroku ma ogromną zaletę - nie ma słońca! I mogą by górki, i mogą być zawijasy ale właściwa temperatura to podstawa. Trasą z Krynicy do Tylicza biegliśmy w czwórkę od począku do końca - było super. Taki wieczorny spacer jak znalazł..

W sobotę o 100% zwiększyliśmy dystans i stanęliśmy na stracie Najszybszej Dychy. Tym razem we trójkę, bez Ani, którą ku ogromnej naszej radości udało się przekonać do zmierzenia z 10 km w ramach maratońskiej sztafety. Najszybsza Dycha, czy też Życiowa Dycha wiedzie trasą z górki z Krynicy do Muszyny. Czasami jest płasko, na ogół z górki, pod górkę nie jest nigdy. No ale co?!Gorąco! Kiedy na 5 km nadal nie było punktu z wodą gotowa byłam rzucić się na przechodniów. Pogoda była, co tu dużo mówić, trudna. Było gorąco, parno i wilgotno. Klimat bardziej tropikalny niż górski. Na wysokości 7-8 km pojawiły się pierwsze ofiary i zaczęły się akcje ratownicze. Wielu biegaczy zbyt poważnie traktuje zobowiązującą nazwę biegu i w efekcie przeholowuje, niektórzy, jak ja, bagatelizują dystans zakładając, że skoro trasa wiedzie ciągle z górki to nogi same poniosą. Trochę tak - ale jednak to wciąż 10 km. Mnie upał pokonał. Już na finale z nieba spadł zbawienny deszcz. Życiówki nie zrobiłam, Mirek też nie, Adrianowi się udało.

Po biegu wróciliśmy na EXPO. Ania nabyła nowe ciuchy a my elektrostymulację mięśni :)

Na koniec, zamiast niedzielnego obiadu, zostało nam danie główne - maratońska sztafeta. Na pierwszy ogień poszła Ania, której w udziale przypadło pierwsze 10 km, dokładnie to samo, które my pokonaliśmy dzień wcześniej. Start tuż po maratończykach, o 8.30, chciałam napisać, że o świcie ale od 5 rano biegli już uczestnicy Biegu 7 Dolin. My zatem nieco później.

Anię zostawiliśmy na starcie i razem z Adrianem wsiedliśmy w autobus, który miał nas zawieść na miejsce naszych zmian. Droga pięła się w górę, zakręcała, w końcu autobus się zatrzymał i trzecia zmiana wysiadła. To ja. Druga zmiana pojechała dalej, czekamy. Ranek był chłodny jak to w górach. Ania już biegnie. Oby dała radę. Czekanie dłużyło się, co jakiś czas dochodziły sygnały, że kolejna sztafeta zakończyła pierwszy etap. W końcu zadzwoniła Ania. Ukończyła bieg. Dalej pałeczkę przejął Adrian i w świetnym czasie przebiegł przez całą masę wzniesień i zakrętów. Jak to zrobił - nie wiem - nawet autobus, który wywoził nas na punkty zmian ledwo się wtaczał pod te górki. Ja biegłam trzecia - i znowu walka - więcej zmagań niż przyjemności i chociaż wody już nie brakowało to jednak były momenty, kiedy nie byłam w stanie dotrzymać tempa biegnącym koło mnie maratończykom chociaż oni mieli w nogach o 20 km więcej! Mirkowy przypadł w udziale ostatni - najdłuższy ale i najtrudniejszy technicznie odcinek. Poradził sobie z nim popisowo a w nagrodę przypadł mu finisz do samej mety przy wspaniałym dopingu na krynickim deptaku i uhonorowany czterema medalami.


Na mecie Koral Maratonu - tym razem maraton zaliczony drużynowo :)




Podsumowując - jeśli ktoś lubi biegać i aktywnie spędzać czas w towarzystwie podobnych sobie zapaleńców Krynica jest strzałem w dziesiątkę. Po dwóch aktywnych dniach wracamy do domu jak po dobrze spędzonym urlopie. I tylko medali tyle, że koniecznym był zakup nowego wieszaka :)
Stefan, współbiegacz 0:59, 11 września 2014
Najszczersze gratulacje. To dobrze, Aniu, że wróciłaś do zdrowia i wracasz do formy. A co do Aten, nie martw się: oni tam biegają tą trasą od jakiegoś 490 przed naszą erą, zatem będziesz jeszcze miała wiele okazji ;)
Wracając zaś do krynickiego festiwalu, powiadasz, że z formą u Ciebie cienko, a potem leciutko i ze śpiewem na ustach zaliczasz trzy biegi, jeden po drugim.
Wiesz co jest cudne? To, że nie da się Ciebie złamać.
Jak to mawiają Anglicy o takich dziewczynach? "You're one tough cookie" (co należy odbierać jako komplement, bo oznacza, że jesteś owszem tough, but still feminine).
Podziwiam Cię niezmiennie
Volkswagen Prague Marathon
Perła Paprocan
Półmaraton Wodzisław Śl.
Prague Marathon, medal
Medal z Półmaratonu Księżycowego, Rybnik
Kobiety 5+, Jastrzębie Zdrój
Półmaraton Żywiecki
Meta Athens Marathon
Bukowno
Bieg dla Słonia, Chorzów
Kobiety 5+ Jastrzębie Zdrój
Bytomski Półmaraton
Bieg Wiosenny, Chorzów
Pawłowiczki, 10 km
Krynica, przed startem Życiowej Dziesiątki
Krynica, Festiwal Biegowy
Wizzair Budapest Halfmarathon
Jastrzębska Dziesiątka
Z Beatą Sadowską, przed startem World Run, Poznań
Z Marcinem po Biegu Skalnika, Gracze 15 km
Tychy, Perła Paprocan
Maraton Wolności, Chorzów
Blachownia, 8 km
Orzesze, 10 km
World Run, Poznań
Gliwice, Biegamy z Sercem
Prague Marathon, pakiet startowy
Maratona di Roma, medal - najważniejszy!
Valencia Marathon 2013 - Divina Pastora Marathon
Bieg Rad Dzielnic, Zabrze. Podium.