Liczba uczestników strzeleckiego biegu wzrasta z roku na rok a dynamika tego wzrostu gwałtownie przyspiesza. Nie ma wszakże w tym nic dziwnego - to jedna z nielicznych pozostałych imprez biegowych, które nadal odbywają się wyłącznie w oparciu o środki finansowe sponsorów, bez opłaty wpisowej obciążającej biegaczy. W tegorocznym, jubileuszowym biegu wystartowało aż 940 osób (w tym tylko/aż? 150 kobiet). I jeśli ktoś mówi, że niemożliwością jest zorganizowanie fajnej imprezy bez opłat, niech jednak zamilknie. Od lat wszystko się udaje, każdy otrzymuje pakiet startowy, koszulkę i "odprawę" w postaci obiadu. Naturalnie są wolontariusze, serwis, medale. Trasa niezmiennie w połowie każdego okrążenia wiedzie przez szkołę (dosłownie), gdzie w korytarzu można zaczerpnąć łyka herbaty po czym pruć dalej.... trzeba jednak uczciwie przyznać, że o ile sama szkoła nie wadzi tak trasa ogółem do najprzyjemniejszych nie należy. Jest pofałdowana - dół - góra - dół - góra - wszystko razy cztery a przy tym bardzo wietrzna. Nie zdarzyło się jeszcze żeby nie wiało. Jak człowiek jedzie na ten bieg już w momecie zapisów wie, że będzie walczył z wiatrem. Aż chciałoby się zacytować klasyka "Sorry, taki mamy klimat!". Biegło się zatem ciężko, z krzywym uśmiechem, czy raczej grymasem stanowiącym wypadową wewnętrznej woli walki i chęci położenia się tu i teraz. Nawet się nie spodziewałam, że skończę z tak dobrym czasem - 01:16:38 - jako pięćdziesiąta kobieta na mecie.