XX Bieg korfantego, 10km

2013-04-21 19:52:23, komentarzy: 6

Przyjechaliśmy na start. Po okrążeniu Placu Sejmu Śląskiego udało nam się zaparkować w uliczce. Biuro Zawodów, jeśli wierzyć ogficjalnej informacji podanej na stronie, czynne jest do 10.15. Start zaplanowano na 11. O 10.30 biuro nadal jest czynne a po odbiór numerów stoi  kilkudziesięcioosobowy ogonek. Stoimy i my. Zapisy i  opłaty internetowe wcale nie przyspieszyły weryfikacji. Przed biegiem jest bardzo zimno. Nie ma gdzie się schować. Marzniemy. Start zostaje przesunięty na 11.15. Wiatr wyziębia mnie totalnie i już wcale nie mam ochoty startować. 3 toi toie przeznaczone dla 900 biegaczy wyraźnie nie starczają. Dopiero kiedy zapowiadają start kolejka się rozchodzi i już w czasie końcowego odliczania udaje mi się wysikać. W tym roku trasa jest dłuższa, biegniemy 10 a nie jak we wczesniejszych latach 8 km.

 


 

Czas na mecie mam dobry, niecałe 51 minut. Cieszę się, że w końcu udało mi się pobiec trochę szybciej ale w tej chwili nie ma to znaczenia. Podchodzi do mnie facet z TVP Katowice i pyta czy możemy chwilkę porozmawiać. Możemy. Pewnie okropnie wyglądam - myślę sobie i staram się nie patrzeć w kamerę, która jednak patrzy na mnie. Wywiad trwa dosłownie chwilkę i akurat kiedy kończymy udaje mi się złapać regularny, równy oddech. No pięknie się zaprezentowałam... Oddaję chipa, biorę wodę i wypatruję Mirka. Powinien być zaraz za mną. Mijają kolejne minuty  a jego nie ma. Jak na złość dominują niebieskie koszulki - jakby wszyscy biegacze zmówili się, żeby trudniej mi było go wśród nich dostrzec. Po kolejnych kilku minutach odchodzę na bok - może jakimś cudem już dotarł na metę a ja go nie zauważyłam... Zaczynam się denerwować. Na wiadukcie omdlał chłopak. Przechodzi mi przez myśl, że może i Mirkowi coś się przytrafiło. Nadal czekam. Nagle ktoś do mnie podchodzi. Wyraźnie zmierza w moim kierunku, choć przecież gościa nie znam - myślę tylko o Mirku i o tym dlaczego jeszcze nie przybiegł. Na szczęście ów ktoś to nie żaden zwiastun złej nowiny - wręcz przeciwnie - to mój dobry duch.  Z tą różnicą, że już nie jest duchem, ma twarz, uśmiech, ręce i nogi. Chwilę zajmuje mi zanim łączę wirtualną postać z prawdziwym stojącym przede mną człowiekiem. Znowu mnie ratuje. Radość spotkania trochę przysłania niepokój, choć niepokój nie pozwala spotkaniem się cieszyć. W końcu widzę na mecie Mirka! Uffff.... Okazało się, że zatrzymał się przy tym chłopaczku co padł, bo służby medyczne, coś nie za bardzo się spisywały.... Dopiero teraz odzyskuję zupełny spokój. Kilka późniejszych minut to już nowa historia. Kłaniam się nisko i dziękuję.

 

Kategorie wpisu: 10 km
« powrót

Dodaj nowy komentarz

  • Stefan, współbiegacz 21:59, 21 kwietnia 2013

    1.
    To chyba pierwsze zawody, których cursus miał dla mnie mniejszą wartość niż to, co się zdarzyło po nich.
    Zobaczyć Was twarzą w twarz ... - no, bezcenne :)
    Oczywiście zapomniałem przeprosić za to, że bez pozwolenia dopisuję sobie tutaj moje komentarzyki, ale byłem tak bardzo pod wrażeniem tego spotkania, że mi to uciekło. I w ogóle miałem prosić Was o wybaczenie mojego wtrącania się tu i tam na tym blogu.
    Czynię to wobec tego teraz, pisemnie.
    Darujcie !

    2.
    Pewnie znaleźliście to sami, ale linki na wszelki wypadek podsunę :
    2.1. http://www.mmsilesia.pl/photo/1743085/Bieg+uliczny+imienia+Wojciecha+Korfantego+2013#photoBrowsing
    2.2. http://www.mmsilesia.pl/photo/1743099/Bieg+uliczny+imienia+Wojciecha+Korfantego+2013#photoBrowsing

    3.
    Rozmawialiśmy też o Pikniku Gliwickim; jak mówiłem to chyba odprysk od "biegu z sercem" (w ramach WOŚP Jurka Owsiaka), przynajmniej organizatorzy ci sami co w styczniu. Zerknijcie proszę na to. Może uznacie ów pomysł za interesujący również dla Was :

    http://www.maratonypolskie.pl/dokument/2013/17884_10592_regulamin2.pdf
    i
    http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&action=5&code=25251&bieganie


    PS.
    No i na koniec moja pośpieszna próba zatarcia dzisiejszych nietaktów. Co najmniej dwóch.
    Po pierwsze przepraszam za moje gadulstwo i za to, że Was na tak długo zatrzymałem. Złóżcie to na karb euforii, związanej z tym, iż oto stanąłem w obliczu moich biegowych guru.
    Po drugie moje grzeczne ukłony i najlepsze życzenia urodzinowe dla Twojego Taty, Mirku. Nieładnie, że dopiero teraz, ale jednak lepiej tak niż wcale. Spóźnione, ale serdeczne.

    Odpowiedz
  • Karma 8:52, 22 kwietnia 2013

    Dziękujemy! Czujemy to samo - bardzo się cieszę, że w końcu mogliśmy poznać naszego duchowego towarzysza i nadać mu realną twarz! Okazało się, że jesteś nie tylko wirtualny! Wspaniałe spotkanie - dziękuję, że podszedłeś - to był zdecydowanie najlepszy punkt tego biegu. Przepraszam w tym miejscu za moją reakcję - totalnie mnie zaskoczyłeś więc mam też potrzebę się wytłumaczyć troszkę - jak dotąd istniałeś dla mnie tylko w komentarzach, nie wiedziałam przecież jak wyglądasz, ile masz lat itd....czasami w biegu zastanawiałam się, że może ta osoba obok lub za mną to właśnie Ty. Wczoraj jednak się Ciebie absolutnie nie spodziewałam pamiętając o kontuzji i zważywszy Twoją nieobecność na moim blogu w ostatnich dniach...a jeszcze Mirka nie było i nie było i byłam pochłonięta wypatrywaniem go w tłumie... w innych okolicznościach chyba bym Cię uściskała! :)
    Za Twoje "wtrącanie się" na blogu dziękuję szczególnie - nie przepraszaj - pisz częściej bo zawsze na Twój komentarz czekam i każde słowo chłonę niczym gąbka. Każdą "nieobecność" odnotowuję z przykrością. Przed Rzymem baaardzo mi pomogłeś.
    Za linki dziękuję - jeszcze nie szukaliśmy. Do Gliwic też pewnie się wybierzemy.

    Odnośnie PS - lubimy gaduły ;) Szczególnie jeśli są to ludzie tak inteligentni, elokwentni a przy tym tak pozytywni jak Ty. No naprawdę! Jestem pod Twoim urokiem (Kupiłeś mnie dozgonnie poematem pod "rzymskim" wpisem)! Jeśli ktoś powinien przepraszać to raczej my, że tak "uciekliśmy" ale rzeczywiście tata już czekał. Za życzenia dziękujemy. Do zobaczenia!

    Odpowiedz
  • Stefan, współbiegacz 22:45, 23 kwietnia 2013

    Nie wiem czym-em sobie zasłużył na tak ciepłe słowa i taką przychylność. Myślę, że przyczyn należy szukać w tym, że ludzie tak naturalnie serdeczni i życzliwi innym jak Wy, nie potrafią zachować się inaczej.
    Co nie zmienia faktu, że zrobiło mi się bardzo, bardzo miło. Powodujecie po prostu wydzielanie endorfin; nawet biegać nie trzeba ;)

    Ach, i szczerze polecam :
    http://www.youtube.com/watch?v=e7NHiQGbQ68&list=UUoIou1cLocI2tpcrE1h1smQ&index=3
    Minuta 0:38-0:40 wskazuje, że rację ma Pismo twierdząc, iż "ostatni będą pierwszymi". Tak też się stało.
    Ewentualnie ten fragment filmu można by zatytułować (na wzór "Tańczącego z wilkami") : "Lawirująca między radiowozami" :)

    Bardzo serdecznie pozdrawiam
    I do miłego zobaczenia !

    Odpowiedz
  • Karma 11:15, 24 kwietnia 2013

    No fakt, że ostatnia wystartowałam nie da się ukryć! :) To wszystko przez ten mój pęcherz, kiedy zaczęło się odliczanie ja jednak postanowiłam, że muszę się wysikać....

    Odpowiedz
  • Stefan, współbiegacz 23:11, 30 kwietnia 2013

    To zadziwiające. Tylko o rzut kamieniem dalej - a jakże odmiennie. Pierwszy Piknik Biegowy w Gliwicach "Biegam z sercem" bazował także na dziesięciokilometrowej trasie, ale na tym kończą się podobieństwa z ubiegłotygodniowym Korfantym. Bo organizacja w Gliwicach była naprawdę na medal. Tylko taki przykład: oprócz szeregu (dziesięciu?) toi-toi'ów udostępniono też toalety w szkole, ale gdy dostrzeżono kilkuosobową kolejkę ... natychmiast otwarto kolejne, na wyższym piętrze. Po prostu nie traktowano biegaczy jako zła koniecznego. Mieliśmy do dyspozycji szatnie, prysznice, mogliśmy usiąść w bibliotece i poćwiczyć na bieżni. Doskonale oznakowana trasa (taśmy!) : nie można było się tak pomylić jak w Katowicach.
    Właściwie zabrakło tylko jednego.
    A ściślej: Jednego i Jednej!
    Dwóch osób bez których ten skądinąd arcysympatyczny bieg stracił sporo ze swego blasku :(
    Aniu! Mirku! Jaka szkoda, że Was tam nie było!

    Kłaniam się Wam niepocieszony

    Odpowiedz
  • KARMA 13:37, 5 maja 2013

    Proszę, czyli jednak można! Zresztą nie raz już dowiedziono, że dla chcącego nic trudnego i można zrobić naprawdę fajną imprezę z odpowiednim nastawieniem. Cieszę się :) dobrze jest kiedy jest co chwalić!
    Co do naszej absencji - właśnie wróciliśmy z rejsu w Chorwacji. W całkowicie ostatniej chwili złapaliśmy okazję w następstwie czego zamierzone weekendowe bieganie zamieniło się w niezamierzone tygodniowe lenistwo.
    Pozdrawiamy słonecznie i do zobaczenia wkrótce!

    Odpowiedz

Wyszukiwarka

Ateny, 42 km - maraton ukończony!!!

Półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego

Półmaraton Wrocławski, jeszcze przed startem