Sobota minęła na sprzątaniu - dom lśni od podłóg po okna a ja trochę spaliłam kalorii. Jeśli można ten rodzaj aktywności uznać za trening przed bieganiem to dawno nie miałam takiej rozgrzewki. No i chyba coś w tym jest bo półmaraton zaliczyliśmy bez specjalnego wysiłku. Bieg był w Tychach, wokół jeziora Paprocany. Miejscami było trochę błota i trzeba było pokluczyć żeby uniknąć zamoczenia ale ogólnie trasa przyjemna i nie trudna - 3 okrążania po 7 km to konfiguracja, którą bardzo lubię. Wynik niczego sobie 02:07:53:03.
Dumna z siebie poważnie myślę o maratonie...
A taki oto nietypowy medal z "perłą" dostaliśmy :)