O tym, jak w ostatnich latach zmieniła się kultura spędzania wolnego czasu pisał już niejeden. Szalenie pozytywne są to zmiany. Aktywność jest w modzie. Zdrowie jest w modzie. Bieganie jest w modzie. Nawet nasze świętowanie się zmieniło. Święta to już nie tylko biesiada za suto zastawionym stołem uginającym się od jajec i mazurków, kiedy to nikt już na jedzenie nie może patrzeć ale jakoś wciąż sięga pokolejne frykasy i potem umiera z przejedzenia... Święta to coraz częściej okazja także do zorganizowania fajnej okoliczonościowej imprezy biegowej jak to było dzisiaj w Lublińcu. Piątka z plusem za pomysłowość! Ścieżka skojarzeń bardzo prosta - jak Wielkanoc to muszą być jaja - jak jaja to Bieg z Jajami! :)
No i tak było. Start przy Nadleśnictwie - 4 km fantastyczna Trasą Zająca - po 4 km nawrót, tam każdy łapie 2 jaja i wraca z nimi na start, łącznie 8 km.
Bieg zorganizowany przez META Lubliniec - tych samych co maczają palce przy Biegu Katorżnika;) Numery na potrzeby dzisiejszego biegu zaadaptowane właśnie z Katorżnika i tym biegiem opisane. Ale jak....? Przypomniawszy sobie widok umorusanego po czubek głowy w błocie szanownego mego małżonka jakoś nie wierzę, że numery pochodzą z odzysku!
Widać, że święto! Pierwszy raz udało nam się przyjechać na miejsce na czas, z godzinnym wyprzedzeniem, jeszcze zanim otwarto Biuro Zawodów. Niewiarygodne! Alleluja!
Na szczęście my musieliśmy dobiec tylko z dwoma ale niech no tylko kto powie, że nie mam jaj!
A kuku! Ostatnie kilometry...
Nie było medali, ani pucharów ale była wspaniała atmosfera - zamiast pucharów kosze jaj dla zwycięzców. Zabawa przednia, czas nieistotny... a w żołądku trochę się ubił wczorajszy żur z kiełbaską...
Wszystko co dobre szybko się kończy.
Święta, Święta i po Świętach! Może i zostaje kg tu i tam ale i 18km w nogach i satysfakcja, że jednak nie tylko jedliśmy...
Z życzeniami błogosławieństwa Bożego
autorka:)