Nie było nas zaledwie miesiąc a uciekło nam sporo fajnych imprez biegowych - najbardziej żal mi bylo Dobrodzieńskiej Dychy (bo fajna trasa na życiówkę) i Biegu Powstania Warszawskiego (bo fajny!). Po bardzo długiej przerwie (ponad 2 miesiące bez biegania) wracamy do gry. Jako Pan i Pani Księżyk - mąż i żona. Nie idzie nam najlepiej. Wczoraj zaliczyliśmy pierwszy trening (zaledwie 10 km w godzinę) - czuję, że zaczynam znów od zera jak kiedyś na początku. Aura nie ułatwia - gorąco jak w tropikach, nogi odzwyczajone od biegania. Zmęczyliśmy się wielce i wyglądamy jak po półmaratonie raczej - ale - grunt, że robimy to razem. Szykujemy się do Jaworzna. Jak damy radę to dalej już jakoś pójdzie.