Jak niektórzy zauważyli cicho się tu zrobiło i pusto ostatnimi czasy. Minęły jesienne miesiące- apogeum jeśli chodzi o częstotliwość imprez biegowych a na blogu o nich ani słowa. Cisza jak makiem zasiał. Aż dziw bierze! Co prawda Mąż mój trochę jeszcze bywał tu i tam podtrzymując tradycję ale już bez towarzystwa żony. Tak więc ominął mnie wyczekiwany Półmaraton w Porto, rolą kibica musiałam się też zadowolić podczas Biegu Żorskiego, Półmaratonu w Gliwicach, Biegu Mikołajkowego i Sylwestrowego....
Nie da się ukryć - z końcem stycznia stuknie mi dokładnie 5 miesięcy bez biegania, 5 miesięcy bez wspinania i prawie 5 miesięcy bez pracy.
Zostałam uziemiona i choć usadzona na tyłku, niemniej przyjmuję ten "areszt" z szaleńczą radością bo oto kończymy właśnie 5 miesiąc ciąży :)
Chłopak rośnie jak na drożdżach a ja po początkowej staganacji i wszechogarniającej śpiączce wracam do małych aktywności i kołyszę go spacerując co nieco i tęskniąc już za powrotem...