Mikołajów zlot w Toruniu!

2014-12-07 23:45:00, komentarzy: 3

Jeśli do któregokolwiek z Was Mikołaj w tym roku nie dotarł - nie smućcie się! To na pewno nie dlatego, że byliście niegrzeczni!  Wszystko dlatego, że wszyscy Mikołajowie, Mikołajki, Śnieżynki, Bałwanki i inni pomocnicy Świętego byli w ten weekend w Toruniu by wziąć udział w XII już edycji Półmaratonu Świętych Mikołajów. 

A jeśli ktoś w Świętego Mikołaja nie wierzy niech powie to 3295 biegaczom,  którzy skutecznie tej tezie przeczą.

 

"Hu, hu, ha, hu, hu,ha nasza zima zła !

Ale zima z Mikołajem jest pachnącym ciepłym majem!"

 

- tak śpiewała dzieciom Majka Jeżowska kiedy byłam mała.... i choć nie pamiętam samego Mikołaja, to jednak pamiętam jak czekałam na dzień, kiedy przynosił prezenty. 6 grudnia był wtedy wyjątkowy i rozpoczynał  dwutygodniowe niecierpliwe czekanie na choinkę i zbliżające się Boże Narodzenie... Dobrze było być dzieckiem...

 

Z przykrością zauważam, że od lat nie czekałam już na Mikołajki.  W tym roku nastąpił przełom - udało nam się zapisać na najbardziej osławiony w Polsce zimowy półmaraton - Biegowe Wydarzenie Roku - Półmaraton Mikołajów i znów było na co czekać! Ze względu na brak chętnych na zmierzenie się z 21km dystansem do Torunia mieliśmy jechać we dwoje. Nawet na kibicowanie nikt się nie dał namówić, bo daleko, bo czasu mało a święta tuż tuż... Wszyscy wiemy jak to jest.  Szykował się zatem romatyczny wypad. Niestety na dwa dni przed wyjazdem Mąż się rozchorował i cały wyjazd stanął pod znakiem zapytania...  uczciwie mówiąc, sama mu to choróbsko sprzedałam, tyle, że kiedy mi z każdym dniem się poprawiało, jego coraz bardziej kładło na łopatki.  W piątek wieczorem było jasne, że Mirek nie pobiegnie. Ja się uparłam. Egoistycznie. Jak dziecko. Jak osioł. Wymusiłam przyzwolenie na samodzielny udział i zwróciłam swoje miauczenia do osoby, na którą można liczyć zawsze i w każdej sytuacji niezależnie od okoliczności.  Marcin jak zawsze, nie zawiódł i choć do tego wieczora aboslutnie nie brał tego pod uwagę, i mimo, że od dwóch tygodni ani razu nie wyszliśmy na trening - podjął wyzwanie i postanowił, że przebiegnie swój drugi w życiu półmaraton.  Za mało było czasu na rozważania, czy decyzja jest słuszna. Zapadła więc JEST słuszna. Raz wypowiedziana zaczęła żyć swoim życiem i w chwilę później swoje rzeczy pakowała też Madzia.... czyli jednak i kibice się znaleźli. 

 

Najlepszy Mikołajkowy prezent - obecność Wspaniałych Przyjaciół!

 

Na miejscu pierwsze kroki kierujemy do Biura Zawodów i odbieramy pakiety startowe - w nich najważniejsze - "służbowe" koszulki i czapeczki. Po Mirka minie już widzę jak żal mu, że jednak to Marcin pobiegnie z jego numerem.  Nagrodą pocieszenia dla kibiców jest wspólnie spędzony czas, świetny, położony nad Wisłą hotel z basenem, najprawdziwsze toruńskie pierniki, pyszna kolacja i grzane wino. Wszystko lepsze niż leżenie w domu pod kołdrą.

 

 

Startujemy w niedzielę o 11 z Rynku Staromiejskiego, na który piechotką dochodzimy z hotelu. Widok jaki zastajemy robi wrażenie. Tłum Mikołajów zacieśnia się bo już za chwilę w ramach wspólnej rozgrzewki będziemy bić rekord Guinnessa w... pajacykach :) I faktycznie na znak organizatora przez 2 minuty prawie 4.000 czapek podskakuje do góry i na dół klaszcząc w  charakterystyczny sposób nad głowami. Rekord został pobity!

 

 

Chwila przed startem.

 

 

Pierwsze 2 kilometry przez Starówkę i wzdłuż Wisły pokonujemy w dość zwartej grupie. Pod nogami bruk, na którym niczym śnieg srebrzy się wystrzelone przy starcie konfetti. Pozdrawiamy miasto, a to odwdzięcza się niesamowitym dopingiem swoich mieszkańców. Mimo chłodu i unoszącej się w powietrzu mżawki atmosfera jest gorąca. Po drodze mijamy parę polarnych misiów. Mikołaj, który biegnie przed nami na plecach ma worek, od czasu do czasu zdejmuje go i  rozdaje cukierki dzieciom przy trasie! Co jakiś czas ktoś kogoś pozdrawia, ktoś kogoś zagrzewa do walki. Jest wesoło, świątecznie, ducha rywalizacji zastąpiła dobra zabawa. Ktoś biegnie przebrany za choinkę, ktoś prawie goły, tylko w bokserkach i czapce. Od ~7 km bieg zmienia charakter i z ulicznego robi się cross - wbiegamy do lasu, tłum się rozciąga, tempo zwalnia, coraz częściej biegniemy teraz gęsiego. Na 10 km mimo chłodu uzupełniamy wodę, na 15 km pijemy herbatę i jemy banany. Zerkam na Marcina i cieszę się, że jest tu ze mną. 

 

 

Na metę wbiegamy razem. Pękam z dumy. Nie tylko z racji pokonania 21 km ale z pokonania go z Najwspanialszym Przyjacielem!

 

 

 

 

Kategorie wpisu: półmaraton
« powrót

Dodaj nowy komentarz

  • Stefan, współbiegacz 11:39, 25 grudnia 2014

    Kochana Aniu, Drogi Mirku !

    Odzywam się z wielodniowym opóźnieniem, ale wpadłem (w sferze zawodowej) w jakoweś continuum czasoprzestrzenne, przejawiające się głównie w tym, że to co miałem zrobić tutaj i wczoraj, zrobię może gdzieś tam i to za trzy tygodnie, a nawet i gdzie indziej za półtora miesiąca; słowem: nieskończenie wiele współrzędnych dla jednego punktu :)
    Niech powyższe posłuży za jakieś usprawiedliwienie.
    I stąd też (z niewielkim opóźnieniem) niech mi wolno będzie złożyć Wam życzenia na trwające już Święta i na nadchodzący komplet 365 dni.
    Uśmiechu, relaksu, długich wybiegań, mnóstwa startów i planowanych roztrenowań, szczęśliwej realizacji celów bliższych i dalszych. Zero kłopotów, prostych ścieżek, satysfakcji, spadających gwiazd, wybuchów euforii, nagłych wzlotów i gwałtownych uniesień.
    Dystansu (nie tylko w sensie odległości do mety, ale i względem tzw. problemów). Natchnienia. Roztańczonej radośnie rzeczywistości.
    Fajerwerków o świcie i symfonii w południe. Prześpiewanych nocy.
    No i do zobaczenia na trasie!

    PS.
    Z przyjemnością przeczytałem, Aniu, Twoją relację na temat Mikołajowego Półmaratonu. Z przyjemnością i z zazdrością. I z nutką nostalgii (gdy wspomniałem sobie jak to przed dwoma laty w czerwonej czapce pomykałem tymi samymi toruńskimi duktami). Przesympatyczna impreza, prawda?

    Odpowiedz
  • Stefan, współbiegacz 1:44, 19 stycznia 2015

    Świat biegowy ze smutkiem i żalem odnotował Waszą wczorajszą absencję na VIII Festiwalu Spełnionych Marzeń w Mysłowicach. Było bosko. Nowa trasa : jeszcze więcej podbiegów i jeszcze więcej błota. Wszystko przebiegło bez zarzutu. Tylko Was bardzo brakowało.

    Odpowiedz
  • KARMA 10:24, 22 stycznia 2015

    Miło mi, że ktoś zauważył brak. Miło, że impreza się udała. Nieobecność usprawiedliwiona ale o tym wkrótce ;)

    Odpowiedz

Wyszukiwarka

Ateny, 42 km - maraton ukończony!!!

Półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego

Półmaraton Wrocławski, jeszcze przed startem