Empezamos. Que todo vaya bonito!

2013-11-14 14:01:14, komentarzy: 4

Powoli się szukujemy.  Ograniczona gabarytami  bagażu podręcznego dopuszczonego przez Ryanair pakuję swój mini plecaczek, do którego wkładam mini kosmetyczkę z mini pastą do zębów, dorzucam koszulkę i  buty biegowe (nie mini) i nic więcej nie wchodzi.  Ograniczona przestrzeń mocno ułatwia selekcję tego co najważniejsze. Zaczynam odliczanie. Moja podróż właśnie się rozpoczyna :) Już za dwa dni, w niedzielę 17.11.2013 ulicami Walencji po raz kolejny przebiegnie  maraton.  Na samą myśl, że wezmę udział w tym niecodziennym międzynarodowym wydarzeniu odczuwam przyjemny dreszcz :) No i w końcu odwiedzę Hiszpanię. Trasa, o której już poprzednio czytałam, że jest jedną z najbardziej płaskich w Europie, została ostatnio zmieniona - jeszcze bardziej "rozpłaszczona" i podobno daje wszystkim biegaczom, tym najszybszym i amatorom również,  jeszcze większe szanse na bicie własnych rekordów :)  Tej przyjaźnie wyprofilowanej trasie towarzyszą wspaniałe widoki, spaktakularny start i niezwykła meta pod łukiem Miasta Nauki i Sztuki.  Siłą maratonu w Walencji, dzięki której mocniej zaznacza się w kalendarzu najważniejszych europejskich maratonów jest też rosnąca z roku na rok frekwencja.  Liczba uczestników stale wzrasta - w tym roku organizatorzy oczekują łącznie 19 000 biegaczy, spośród których 11300 mają stanowić maratończycy a pozostali biegną w biegu towarzyszącym na 10 km.  Jeśli wierzyć statystykom organizatorów 23% zapisanych stanowią obcokrajowcy.

I ja też tam będę!!!  Tych, co chcą nas oglądać a nie lecą z nami odsyłam na http://maratondivinapastoravalencia.com/el-maraton-en-directo/

Może zadziała!  Trzymajcie kciuki i do zobaczenia. Oby wszystko poszło dobrze! Que todo vaya bonito!

« powrót

Dodaj nowy komentarz

  • Stefan, współbiegacz 22:55, 17 listopada 2013

    Godzina 09:20
    Całkiem fajny ten link, który podała Ania: TV Levante.
    Przez kilkanaście minut smakuję tę niepowtarzalną atmosferę i zazdroszczę Mirkowi i Ani owego radosnego dreszczu, gdy w tłumie sobie podobnych czeka się na sygnał startera. Wygląda na to, że mają całkiem sympatyczną pogodę. Zresztą u nas też jest słonecznie.

    Godzina 11:05
    TV Levante pokazuje tylko prowadzących Kenijczyków. Jak nie Mwangangi, to Kenny albo Mesel. Ewentualnie Maresha czyli pierwsza z pań. A ja chcę oglądać kogoś zupełnie innego!
    Beznadziejni są ci operatorzy hiszpańskiej telewizji. Nie pokazujcie w kółko najszybszej z kobiet, pokażcie najładniejszą! Chyba nie muszę wyjaśniać kogo.
    No i najsympatyczniejszego z mężczyzn, rzecz jasna.

    Godzina 12:00
    Biorę pilota i przerzucam hiszpańskie telewizje. Po co mi tyle kanałów? Jest na przykład TVE Internacional, TV Galicia i TV Andalucia. Ale na żadnym nic o bieganiu. Już się ucieszyłem, gdy natrafiłem na pędzących maratończyków na RAI Sport2. Tylko okolica jakby inna. Okazuje się, że dziś biegnie też XXVII Maratona di Torino. Właściwie niedaleko od Ani i Mirka.
    Jutro dzwonię do operatora telewizji satelitarnej. Z reklamacją.

    Godzina 12:55
    Ściskam kciuki. Wiem, że i Ania, i Mirek to - excuse les mots - "starzy wyjadacze", niemniej na królewskim dystansie wszystko może się zdarzyć. Najlepszemu i najbardziej doświadczonemu.
    Na wszelki wypadek nie zaciskam palców w pięść, tylko krzyżuję palce: tak właśnie robią Hiszpanie. Dlatego u nich mówi się o "cruzando los dedos". I dlatego "¡yo también cruzo los dedos por vosotros!".

    Godzina 13:30
    W Levante nic, w telewizji nic.
    Może już dobiegli?
    Dla zabicia czasu komponuję tzw. krótkie formy:
    "Tumult wzrósł. Czy król Juan przybył tam ? Ach, nie to !
    To Mirek, jakby byka opędzał muletą,
    Tak biegnie. Owoż Hiszpan w bruk zadzwonił szczęką:
    To Ania mknie, jak gdyby tańczyła flamenco...
    To jest biegania sedno, to gracji esencja:
    Oni - Ania i Mirek! ¡Ah, viva Valencia!"

    Godzina 20:00
    Są wyniki. Dobiegli. Są wyśmienici. Doskonałe rezultaty. Życiówki.
    Serdecznie gratuluję !!!
    Czuję się jakbym sam przebiegł te 42 kilometry z nawiązką.

    Jesteście niesamowici !!!

    Odpowiedz
  • Mirek 9:24, 19 listopada 2013

    Plan był taki, aby dołączyć do elitarnego grona 3hXXmin, ale nasze leserstwo na treningach wyszło jak zardzewiałe szydło z wora. Widać wyraźnie, że Twojego poziomu nam jeszcze baaardzo daleko. Mamy jednak nadzieje, że i Ciebie kiedyś dogonimy!

    Odpowiedz
  • KARMA 15:54, 19 listopada 2013

    No i masz babo placek! Mąż mój publicznie przyznał się do leserstwa i jeszcze mnie w to umoczył! ;P
    Faktycznie, plan był inny ale z drugiej strony... cóż by nam pozostało na potem?!

    Odpowiedz
  • Stefan, współbiegacz 19:08, 19 listopada 2013

    Ach, "mój poziom".
    Wiecie przecież jak to jest. Raz się uda, raz nie.
    Akurat w Warszawie miałem dobry dzień i tyle.

    A swoją drogą Ania ma rację : bo o ile trudniej teraz bije się własne życiówki, niż na początku, gdy prawie każdy bieg był rekordowy, prawda? Więc fajnie jest "mieć coś na potem"; też niedawno do tego doszedłem :)

    A finiszu "po wodzie" to Wam naprawdę zazdroszczę (jakkolwiek brzydkie to uczucie). Przepięknie to wyglądało na ekranie, więc w rzeczywistości musiało być jeszcze cudniej.

    No i na koniec pozwólcie, że czapkę z głowy ściągnę. Przecież to Wasz TRZECI maraton w ciągu jednego roku! Omne trinum perfectum. Niewiele osób stać na taki wyczyn (już pomijam, że znam niewiele osób, które potrafią biec dłużej niż przez dziesięć minut).
    Jesteście wielcy, bez dwóch zdań!

    Odpowiedz

Wyszukiwarka

Ateny, 42 km - maraton ukończony!!!

Półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego

Półmaraton Wrocławski, jeszcze przed startem