Cracovia Marathon 2017

2017-04-30 16:22:00, komentarzy: 2

Yeah! Udało się! Zrobiłam to. W końcu złamałam magiczną barierę 4 godzin osiągając tym samym życiowy czas. Nadal jednak podtrzymuję, że nie byłam odpowiednio przygotowana. Naturalnie wynik jest mocno satysfakcjonujący niemniej styl w jakim pokonywałam ostatnie kilka kilometrów... jakby to krótko ująć... pozostawiał do życzenia. Jak już dopadł mnie kryzys - okolice 35 km - rozbroił mnie w mgnieniu oka i na dobre. A tak dobrze dotąd szło!  Zabrakło siły mięśni i trudno się dziwić bo choć odfajkowałam w ostatnim czasie sporo półmaratonów to dłuższego wybiegania już ani razu. Prawdą jest, że biega się głową ale do pokonania królewskiego dystansu oprócz pozytywnego nastawienia potrzeba jednak czegoś więcej.

 

Sprzyjającą okolicznością okazał się deszcz. Na starcie nie było zbyt przyjemnie ale kolejny raz potwierdziło się, że z dwojga złego dla biegacza lepiej jak na głowę pada deszcz niż jak leje się żar. Początkowe 5 km pokonaliśmy zafoliowani.

 

 

 

Do 17 km biegliśmy razem, ciągle tempem szybszym niż założone (plan na 4 godz) bo biegło się wyjątkowo dobrze. Czy to po tych wszystkich treningach z wózkiem nagła lekkość sprawiła, że kilometry uciekały a moc była ze mną czy może ten deszcz tak dopomógł tego nie wiem. Wiem, że to był mój dzień. I biegłam. Od jakiegoś 19 km podpìęłam się pod dwóch chłopaków, którzy bardzo mi pomogli.  Bez nich nie dałabym rady. A tak... Było super....no.. do 35 km. Potem moje nogi już nie chciały dalej biec. Co gorsza mojej głowie też już brakowało motywacji i tylko rewelacyjny czas na tarczy zegarka pozwolił wykrzesać z siebie jakieś resztki sił żeby na koniec nie zaprzepaścić całości. 

 

 

Kategorie wpisu: maraton
« powrót

Dodaj nowy komentarz

  • Stefan, współbiegacz 12:42, 12 czerwca 2017

    Przestałem tu zaglądać w przekonaniu, że pochłonęły Was bez reszty tzw. inne sprawy, a tu tymczasem bieg za biegiem. Półmaratony, przygraniczne fortuny, pszczyńskie carbo-asecury... No i ten wspaniały wynik na Maratonie Krakowskim (życiówka?), odczytany z tarczy Garmina!
    Podobnie jak rzesza pozostałych czytelników oglądam przeto Wasze "zdjęcia bez komentarza" i z niecierpliwością oczekuję na bardziej szczegółowe relacje

    Pozostając w podziwie, serdecznie Was pozdrawiam

    Odpowiedz
  • KARMA 20:07, 22 października 2017

    Mały Książę zawładnął mną absolutnie i pisanie dziś przypomina z dawnych czasów czytanie z latarką pod kołdrą... wrzucam więc na szybko zdjęcia i obiecuję sobie, że w wolnej chwili napiszę relację jak to było tu i tam. Ale wolna chwila nie nadchodzi a zaległości przychodzi...
    Niemniej myślę sobie, że dobrze, że jest o czym pisać choć nie ma na to czasu...gorzej gdyby czas był a nie byłoby co opowiadać.

    Odpowiedz

Wyszukiwarka

Ateny, 42 km - maraton ukończony!!!

Półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego

Półmaraton Wrocławski, jeszcze przed startem