Jest lato, są wakacje, jest weekend - w krótkich słowach - same pozytywy. A gdyby komuś było mało polecam nigdy nie wysychające źródło endorfin jakim jest ruch :) Nie narzekajmy na upały! Ileż ostatecznie mamy w ciągu roku tych prawdziwie ciepłych dni?!
Bieg w Szarlejce jak się nazywał taki był :) Przełajowy - trasa wiodła przez pola, łąki, lasy i pagórki ... i ogromnie pozytywny - duże zaangażowanie i serdeczność organizatorów i prowadzących imprezę sprawiała, że przyjemnie było tam po prostu być. Lejący się z nieba żar łagodził prowizoryczny zraszacz, pod którym można się było schłodzić tak przed jak i po biegu. Chętnych nie zabrakło i nawet kiedy po biegu zapraszano upoconych biegaczy do skorzystania z normalnych pryszniców, większość wybrała prowizoryczną kąpiel w ciuchach i na boso :) Opłata startowa za bieg była symboliczna (20 zł) a nikomu niczego nie zabrakło, wszystko świetnie wyglądało i przebiegało bez zarzutu. Tyle uśmiechów i życzliwości wśród mieszkańców też dawno nie doświadczyłam - oglądali, kibicowali, polewali wodą z węży ogrodowych. Mimo braku sił czułam się wspaniale.
W biegu sklasyfikowano na mecie tylko 140 osób, w tym zaledwie 19 kobiet - ja z czasem 00:55:30 zamknęłam pierwszą połowę jako 10 i 5 w swojej kategorii wiekowej. Dodatkowo 26 osób wystartowało w kategori NW. POLECAM!