20 września tuż po godzinie 20 odbył się ostatni z cyklu Parkowej Korony bieg, tym razem na dystansie 5 km. Z czołówkami godnymi pracujących na przodku górników zasililiśmy 205 - osobową grupę. Było ciemno, mokro i... przyjemnie. Początkowo mieliśmy trudność ze zlokalizowaniem startu - trudno było wypatrzeć migające w mroku Parku Linowego światełka. Fakt ten zaoowocował prawie 2 km mimowolną rozgrzewką :) Nie ma tego złego. W końcuśmy się jednak znaleźli i na start trafili. Trasa była ekscytująca ze względu na ciemność i niecodzienna ze względu na fakt, że przebiegaliśmy przez teren Ogrodu Zoologicznego. Po drodze zdecydowanie mniej niż na "tradycyjnej" parkowej trasie podbiegów, dobijał mnie tylko fakt, że musiałam się ścigać z Marcinem. No cóż... trzeba przyznać otwarcie - stworzyliśy potwora. Pchana ambicją, której kolega deptał po piętach ostatecznie nie dałam się wyprzedzić. Na metę dotarłam jako 10 z kobiet z czasem 00:23:32.
Na mecie czekały medale, zapłonęło ognisko, były kiełbaski, a dla mniej radykalnych sportowców piwo :)