Pierwszy bieg, w którym wystartowałam bez Mirka. Tym razem tylko z tatą pojechaliśmy. Mirek nie mógł a tacie zawsze się przyda towarzystwo. Cały czas biegł przede mną, ale na 14 km spokojniutko krok po kroczku udało mi się go wyprzedzić i ostatecznie ukończyć bieg przed nim. Z zaskoczenia go wzięłam, hihi. Bieg odbywał się ulicami miasta. Mieszkańcom najwidoczniej nie podobały się związane z biegiem utrudnienia w ruchu bo łypali zza kierownic spode łba, raczej z wrogością niż wsparciem. Zawodnicy też jakoś tak...w każdym razie odebrałam Bełchatów jako niezbyt serdeczne miasto. Za pasem zima, ręce marzną ale wiadomo w biegu organizm się rozgrzewa, nie wiadomo jak się ubierać w takich warunkach. Sama nie wiem do końca czy zimno czy gorąco mi było. Koszulki i medale (ładne, w kształcie jabłuszka), organizacja dobra nie licząc zamieszania i tłoku przy odbiorze pakietów startowych. Mój czas 01:22:28. 34 spośród 56 startujących kobiet, 11 w swojej kategorii.