Dzisiejszy bieg był wiosenny tylko z nazwy. Zamarzłam niemal, ze cztery razy ujechałam jak na łyżwach a do szóstego km miałam zdrętwiałe stopy. Ostatnio tak zimno było na Pogorii.
Mirek się przyłożył i szybciutko dobiegł na mętę (50 min z hakiem), ja się ciągnęłam, bolała mnie kostka i coś jakby kolka i generalnie średnio mi się biegło. Dobiegłam z czasem 54 i coś. Pomiędzy nami był Adrian. W końcu byliśmy w większym składzie.