Wymyśliłam sobie, że upiekę ciasto dokładnie takie, o jakim zawsze mówi mój tata - kołacz z owocami i kruszonką. Najlepsza w tym celu - wiadomo - śliwka. Będzie więc kołacz ze śliwkami.
Jeszcze w momencie kiedy wlewałam ciasto do formy nie wierzyłam, że to może się udać. Ciasto było lejące, klejące, w dodatku nie wyrośnięte zupełnie i było go bardzo mało. Pomyślałam, że jeśli się jednak jakimś cudem uda będzie to odkrycie godne miana "kuchennego odkrycia roku". I wiecie co? Udało się - wyszła piękna, wysoka drożdżówka. Najprostsze ciasto drożdżowe świata, które nie wymaga ani czasu ani cierpliwości ani umiejętności. Jeśli na następny dzień macie zaproszonych gości to rozwiązanie idealne - wieczorem wszystko sobie szykujecie a rano szast-prast i po pół godzinie jest ciasto. Do listy ulubionych! Przepis podpatrzyłam TUTAJ.
Składniki:
Dodatkowo:
Do miski wsypujemy/kruszymy drożdże, cukier, potem roztrzepane jajka, letnie mleko i olej. Nie mieszamy wcale. Odstawiamy na kilka godzin (min. to 4 godziny) lub nawet na całą noc. Po tym czasie dodajemy mąkę i mieszamy łyżką. Foremkę 20 x 24 cm wykładamy papierem do pieczenia i wrzucamy ciasto. Pomocna w równomiernym rozprowadzeniu jest namoczona łyżka. Połówki śliwek układamy na cieście skórką do dołu i posypujemy kruszonką, którą zagniatamy z 25 dag mąki, 20 dag cukru i 17 g rozpuszczonego masła. Całość wstawiamy do zimnego piekarnika. Pieczemy w 170 st. C z termoobiegiem przez ok. 35 minut.
Smacznego!