Hue i Hoi An - cesarze, krewetki i marzenia zakupoholiczki

2011-05-11 11:08:00, komentarzy: 0

Jesteśmy już w Hue. Zaczynamy odczuwać, że mamy mało czasu a dużo do zobaczenia. Dzisiaj dzień przeznaczamy na stare cesarskie miasto-twierdzę Hue (wstęp 55 000 VND/os) i Pagodę Thien Mu - symbol miasta. Hotel znaleźliśmy bardzo blisko centrum za 10 USD w bardzo przyzwoitych warunkach. Właściciwie to kolejny raz to on nas znalazł bo zostaliśmy zgarnięci w drodze z dworca zachętami żebyśmy chociaż zechcieli obejrzeć pokój. Korzyść była podwójna bo zamiast człapać z plecakami dojechaliśmy vanem a pokój okazał się w porządku i nie musieliśmy już niczego szukać. Upał dziś nieziemski, odczuwam, że słupek rtęci przekroczył już granicę 40 stopni, choć może to tylko moje subiektywne wrażenie. Na dodatek złapałam katar i leje mi się z nosa. Cesarska Cytadela to dawna siedziba władców Hue - stanowi wielki i piękny kompleks budynków z pałacem cesarskim, zakazanym miastem, bramami, świątyniami, galeriami. Otoczony jest wspaniałą fosą i obwarowany murami. Już same bramy wjazdowe są niezwykle efektowne - jest co oglądać! Udało nam się nawet "przyłapać" słonia na wybiegu. Można powiedzieć, że się pasł akurat :)  Po wyjściu z Cytadeli kierujemy się do drugiej najbardziej osławionej budowli w mieście - Pagody Thien Mu. Absolutnie nie jest to trasa spacerowa! Odległość i żar lejący się z nieba mocno dają nam się we znaki ale zmęczeni w końcu docieramy. Wieża pagody robi wrażenie choć jest mniejsza niż sobie wyobrażiliśmy słysząc jej sławę i w związku z czym jesteśmy nieco rozczarowani. 25 metrowy i ważący 3 tony dzwon stojący na grzbiecie żółwia nie robi na nas tak dużego wrażenia jak efekty dzwiękowe wydawane przez owady zamieszkujące na drzewach i cykające ze wszech sił. Brzmią jak niekontrolowany alarm.  Pagoda ma 7 pięter, które podobno mają symbolizować 7 wcieleń Buddy. W pobliżu niebieski austin, którym dawno temu jednej z mnichów pojechał do Sajgonu, by tam w akcie protestu przeciwko prześladowaniom religijnym dokonać aktu samospalenia. W ogrodzie młodzi mnisi grają w piłkę. Powoli zaczyna się zmierzchać wracamy więc rejsem łodzią po Rzece Perfumowej (80 000 VND) do centrum.

 

Następny dzień poświęcamy na zwiedzenie wspaniałych grobowców cesarzy z dynastii Nguyenów. Grobowce leżą dość daleko na południe od miasta. Ze względu na odległości kolejny raz decydujemy się na wynajem skutera, najpopularniejszego w  Wietnamie środka transportu :) Jeszcze tylko tankujemy, zaglądamy do mijanej pagody i w drogę. Są oznaczenia, więc mimo nieznajomości topografii miasta udaje nam się trafić i wkrótce zatrzymujemy się przed pierwszym grobowcem cesarza Tu Duc- cena wstępu 55 000 VND/os. Ktoś na straganie z pamiątkami przejmuje pod opiekę nasz motor. Załóżmy, że to lokalny parkingowy - tutaj tak to działa :) Wchodzimy. Nie wiem z czym Wam kojarzy się słowo grobowiec ale mi co najwyżej z cmentarzem... Tutejsze grobowce to niezupełnie ten trop. Pałac królewski TAK. Trzeba wiedzieć, że wietnamscy władcy nazywali siebie "synami niebios" a więc tak przed jak i po śmierci chcieli zapewnić sobie wszelki dostatek i dokładnie tak - grobowce stanowiły pałace na życie wieczne - otoczone zielenią, wzgórzami, drzewami owocowymi. Były tu komnaty, świątynie, miejsce na wypoczynek i na królewskie rozrywki.

« powrót

Dodaj nowy komentarz